Podróż między miastami

Idę poszukując pokemonów w kierunku Marmori.

Morten
Szukasz jednak po drodsze nic nie znajdujesz. Buizel i reszta idą za tobą. Widzisz Marmorię.

Wędrujemy sobię dalej szukając pokemonów.

Nic nie znajdujesz. Buizel mówi że odgłosy z Marmorii powodują że Buizel nie słyszy pokemonów.

-Tam będziesz walczyć w sali pokemonów ziemnych, pośpieszmy się.- Powiedziawszy to przyśpieszyłem.

(a nie kamiennych?)
(nie wiem czy chciałeś wchodzić do Marmorii więc w razie błędu mnie popraw)
Jesteś w Marmorii.

Dagi
Tym światełkiem był Lampert siedzący w jaskini.. Krył on się przed deszczem..

nie dziwię mu się on jest przeciez lampą dziwne by było jak by szedł do deszczu

Dagi
Lampert lekko przestraszył się na twój widok i wysłał w twoją stronę ogniki z myślą, że się przestraszysz.. Chodź nie były one aż tak straszne.. Musiał być wyczerpany..

podszedł do neigo i powiedział
wypij to pomorze ci
dał mu potion

Dagi
Pokemon wypił Potiona.. I to prawda.. Poczuł się lepiej... I trochę ci zaufał..

wiedzialem że to ci powinno pomóc nie musisz mi dziękować
usmiechnął się

Lampert i tak nie chciał dziękować.. To nie w jego stylu..

widzę że jesteś stanowczy uważaj na siebie
podszedł do wejścia do jaskini by zobaczyć pogodę

Lało nie miłosiernie.. Pogoda nie miała ochoty się zmienić.. A Lampert powiedział.. A raczej pokazał.. Byś tu z nim został.

jak widać nie mam wyjścia

Wspiąłeś się na mur, co mówiąc na marginesie nie było łatwe, ale grunt że się udało. Rozejrzałeś się wokoło jednak nic nie widziałeś, wprawdzie mgły nie było, ale było gorzej, padał deszcze tak obfity że nie było widać nic. Nagle zawiał mocny wiatr i spadłeś na dół, byłeś po drugiej stronie muru, tu było mniej wody, ale od deszczu już tworzyły się kałuże, byłeś upaprany błotem, powoli się podniosłeś i zobaczyłeś że przygląda ci się

- Hej mały, wprowadzisz mnie z tego miejsca. Proszę.. - rzekłem do pokemona i czekałem na reakcje..

On najpierw cię obmył water gun, a potem pokazał byś poszedł za nim i ruszył w bliżej nieokreślonym kierunku, po chwili zobaczyłeś kontury jakiegoś budynku wyłaniające się z deszczu.

- Dzięki Wooperze, ale co to za budynek ? - spytałem pokemona.

On nic nie odpowiedział, szliście dalej, a teren robił się coraz bardziej podmokły, w końcu doszliście do drzwi. Okazało się że był to dworek, a raczej jego ruina, weszliście do środka i aż cie zatkało. Było tam pełno pokemonów, głównie wymiarów Woopera, ale też kilka większych, poszliście na piętro, tam były głównie pokemony ogniste, pokazał ci byś usiadł koło jakiejś Quilavy, chyba chciał cie osuszyć bo byłeś przemoczony do suchej nitki...

Lekko zdziwiony rozejrzałem się na prawo i lewo jakie znajdują się pokemony tutaj i patrzyłem na to co tu robią takiego.

Większość po prostu siedziała lub rozmawiała, były tu najróżniejsze gatunki ty byłeś już prawi suchy, siedziałeś teraz oparty o ścianę, Wooper który cię tu przyprowadził znikł gdzieś w tłumie. Większość pokemonów patrzyła na ciebie nieufnie, wrogo, lub ze strachem, a nieliczne jak na kosmitę, zupełnie, jakby nigdy wcześniej nie widziały człowieka. Żaden jednak cię nie wyganiał, ani nie atakował. Jeden Audino nawet podał ci jagodę, ale po chwili również znikł w tłumie.

Zeskanowałem pokedexem parę pokemonów po czym wypuściłem moje pokemony na zewnątrz.
- Idźcie sobie pobyć z tymi pokemonami. - powiedziałem swoim pokemonom i czekałem.

Zeskanowałeś Chanmandera, Riolu, Ponyte, Arona i Tepiga. Twoje pokemony rozeszły się, został tylko Typh, który zagadał się z Quilavą, tą która cię przed chwilą osuszyła.