Miasto Parmania (Fuchsia City)

Dziewczyna bardzo się bała. Podbiegłeś do niej i uspokoiłeś. Była młoda dziewczyna. Wyglądała znajomo.

-Hmm... czy ja ją gdzies nie spotkałem.. nie. To.. chyba nie możliwe..
-Hoothoot, to ty sprawiłas że Raichu się tak zachował?- Zapytałem lecze nie byłem zły, a raczej zaciekawiony

Znałeś tę dziewczynę z telewizji- to była siostrzenica Kogi, tutejszego Lidera.
-Cześć, twoje pokemony były agresywne...- powiedziała.
Hoothoot wydał z siebie błagający o wybaczenie dźwięk. Przetłumaczył Raichu co chciałeś, a nie dało to dobrego efektu.

-Przepraszam, przybyłem do tego miasta by stoczyc walkę z tutejszą liderką i zdobyc szostą odznakę. Moj Raichu nie rozumie po polsku, mowi jedynie po chińsku. Hoothoot probowała mu wytłumaczyc że niedługo pojdziemy do sali walczyc, ale on chyba pomyslał że będziemy walczyc.. teraz. Hoothoot nic się nie stało, wiem że się starałas- usmiechnąłem się do poke sowki pocieszającą.

-Teraz to ja jestem tu Liderką. Jestem Janine, siostrzenica Kogi- dawnego lidera.

-Więc jednak poszedł walczyc w elitarnej czworce.. twoj ojciec zapewne jest silnym trenerem lecz licze że wiele mu nie ustępujesz bo zbyt łatych starc nie lubie. Moglibysmy zawalczyc teraz?

-Stanowczo odmawiam. Po pierwsze zawsze walczę na mojej sali, żeby wiedzieć jak trener przystosowuje się do zmian środowiska. Po drugie, moje pokemony są zmęczone, a po trzecie... Mój wuj Koga niedługo tu przybędzie. Wiesz, w okolicy grasuje gang pokemon.

-Dobrze.. powiedziałas gang? Mógłbym pomoc, już kilka razy pomagałem przy chwytaniu przestępcow.. i tak nie mam nic lepszego do roboty. Ja i moje pokemony, no może Raichu będzie ciężko przetłumaczyć... ale reszta chętnie pomoże!

-Co do twego Raichu...- dziewczyna dała ci małą nauszną słuchawkę- Doczep mu to do ucha, a automatycznie będzie miał tłumaczone wszystkie teksty, dodatkowo, przedmiot ten chowa się do pokeballa wraz z pokemonem.
-Witaj młodzieńcze! Witaj Janine!- usłyszałeś głos znikąd.
-Długo kazałeś czekać wuju!- krzyknęła dziewczyna.
W tym momencie z najbliższego drzewa zeskoczył Koga. Był stary, ale był ninja. Wiedział jak się podkraść i jak zaskoczyć.
-Młodzieńcze, chcesz walczyć z gangiem to udaj się na północ stąd. Tam zlokalizowałem grupę kilku przestępców przy jakimś dziwnym drzewie. Janine, chodź ze mną.
Po tych słowach dziewczyna pomachała ci i wraz z Kogą znikła wśród gałęzi drzewa.

Wypusciłem Raichu i błyskawicznie założyłem mu słuchawkę.
-Nie atakuj!- Wszystko wydarzyło się za szybko i nie zdążyłem podziękowac... trudno, podziękuje jak przyjde powalczyc w sali.
-Więc na połnoc..- pomyslałem.
-Raichu, idz troche z przodu i bądz ostrożny, bardzo ostrożny. Wypatruj podejrzanych grup, oraz dziwnego drzewa, jak tylko cos takiego dostrzeżesz wroc do mnie i daj mi znac, idz w tamtym kierunku.- Wskazałem połnoc.
-Glaceon ty idz obok mnie i swojimi pięknymi uszami nasluchuj niebezpieczeństwa, a ty moja droga Hoothoot, wypatruj tych przestępcow z czobka mojej głowy swojimi bystrymi oczkami.- Powiedziawszy to wyruszyłem na połnoc.

Pokemony wykonały polecenia. Wszystkie dzielnie poszukiwały zagrożenia. W pewnym momencie Raichu zatrzymał się i zaczął elektryzować policzki. Zaraz po nim Glaceon nastawił agresywnie uszy, a Hoothoot zmieniła ustawienie brwi. Pokemony wykryły, że nadchodzi pierwsza bitwa. Przed tobą wyskoczył ubrany w purpurowy płaszcz z kapturem trener. Miał zakrytą twarz.
-Odejdź niegodny! Albo będę zmuszony dokonać na tobie krucjaty!-rzekł przeciwnik, po czym wywołał do walki Arcanina. Pokemon wyglądał majestatycznie i groźnie. To nie był początkujący sługus.

-Arcanine... pewnie ma thunder fang opanowany.. ale lepszych pomysłow nie mam...
-Dewott do walki! Szybko wodne wiertło!(strumien wody z obrotami wzmocniony ostrą muszlą) Zaraz po tym pompa wodna po czym odskocz do tyłu i unikaj jego atakow!

-Arcanine! Plebs nie może ci zaszkodzić!
Przeciwnik odskoczył przed twoim pokemonem po czym wykonał na nim lodowy kieł. Nie chodziło o zamrożenie Dewott'a tylko o unieszkodliwienie jego muszelek. Arcanine czekał na kolejny atak.

Użyj pompy wodnej lecz nie celuj w niego a tuż przed niego wytwarzając błoto i jako taką osłone po czym wyskocz w gorę i z gory wodne wiertło! Zamrożone muszle to nic przywal mu takimi to go tylko bardziej zaboli! Pamiętaj o unikach, a w ostatecznosci otaczaj się wodą używając aqua jet!

Twój pokemon użył pompy wodnej, ale przeciwnik użył miotacza płomieni. Wytworzyliście gęstą parę ograniczającą widoczność. Dewott próbował wykonać wodne wiertło i trafił w Arcanine.
-Nie mądry plebs. Zamrożone muszle nic nie zrobią Arcaninowi. Królu! Zakończ jego żywot.
Mgła się rozeszła. Dewott stał z muszlami przyłożonymi do głowy Arcanina. Lód faktycznie unieszkodliwił wasz atak. Arcanine szykował się do użycia elektrycznego kła.

-He, serio myślisz że się spodziewałem wielkich efektów?! Dewott, czas to skończyć, uderz potężną pompą wodną wprost w jego głowe, a najlepiej do pyska!

Gdy Arcanine próbował ugryźć Dewotta, ten odskoczył i użył pompy wodnej. Trafił centralnie do pyska. Arcanine padł i po chwili zniknął, a wraz z nim tajemniczy trener. niestety w wyniku ataku twój pokemon został sparaliżowany.

-Dewott, bardzo ładnie się spisałeś. Poczekaj chwilkę..- wypuściłem monferno.
-Dewott nie ruszaj się przez chwilkę, Monferno, uderz mach ciosem w muszle Dewotta i rozwal lód.- gdy już zabieg się udał schowałem ich obje do balli by odpoczeli.
-Gleceon, Hoothoot, Raichu bardzo ładnie się spisaliście ostrzegając mnie wcześnie, chodźmy dalej i dalej bądźcie czujni.

Szliście jakiś czas. W pewnym momencie ponad koronami drzew zauważyłeś nadzwyczaj wielkie drzewo. To pewnie o nim mówił Koga. Skierowałeś kroki w jego stronę, ale twoje pokemony ewidentnie nie chciały tam iść.

-Zaufam wam. Nie podejdziemy tam.. od tak..- wraz z pokemonami schowałem się w bobliskich karzakch i podeszłem jak blisko się dało bez wychodzenia z kryjówki. Brzyglądam się wyraźnie najbliższej okolicy wokół drzewa jak i jego koronie.

Udało ci się podejść na tyle blisko, że widziałeś pień drzewa. Dookoła niego stali ludzie w takich samych płaszczach jak poprzedni trener. Zauważyłeś, że oprócz nich, zaraz przy drzewie stała kobieta bardzo skąpo ubrana, ale w szaty przypominające królewskie. Wykonywała dziwne ruchy.

-Co by tu robić... -myślałem chwile intensywnie, aż wymyśliłem!
-Glaceon, słuchaj uważnie.- Wyszeptałem ledwo słyszalnie, lecz Glaceon mająca od człowieka dużo lepszy słuch, a także stojąca blisko mnie zapewane świetnie mnie słyszała.
-Musisz działać bardzo szybko, otocz tych ludzi murem z lodu. Wytwórz go używając lodowego promienia. Hoothoot wtedy ty podlecisz do tej kobiety, w unikach pomagaj sobie przewidywaniem i uśpij ją hipnozą. Raichu ty zaatakuj resztę piorunem. Wszyscy zrozumieli?- Wyszeptałem do pokemonów.

Pokemony- zdeterminowane i gotowe do działania ruszyły do akcji. Wszystkim się perfekcyjnie udało... Ale kobieta- cel Hoothoot nie usnęła. Twoje pokemony wykonały mur i obezwładniły trenerów. Dołączyłeś do swoich.
-Głupcze! Jak śmiesz przerywać koronację królowej!- krzyknęła kobieta.
-Nie jesteś królową!- odrzekł na to Koga, który wraz z Janine niepostrzeżenie pojawił się obok ciebie.

Czekam na rozwój wypadków, na wszelki wypadek wypuśiłem wsystkich prócz Dewotta z balli.

[napisz dokładnie kogo]
-Koga. Zdrajca. Uciekinier. Banita- rzekła spokojnym głosem kobieta. Zauważyłeś, że była w twoim wieku. Zaraz nad nią pokazał się tajemniczy pokemon- to był Gengar.
Z drzewa coś zeskoczyło na ziemię obok dziewczyny.
-Czemu to robisz?- krzyknęła Janine.
-Bo muszę przywołać potężnego pokemona- strażnika lasu Keldeo- odpowiedział tajemniczy facet, który przed momentem spadł z drzewa- Szlachto! Plebs jest wyjątkowo agresywny! Wrócimy do naszych spraw innym razem!
Po tych słowach wszyscy ludzie znikli. Pozostałeś tylko ty, Koga, Janine i ta dziewczyna. Mówiąc o niej... padła na ziemię i zasnęła.