Miasto Orania.

Przysunąłem się do pokemona powoli na odległość około pół kroku.
-Naprawde chcesz tak siedzieć i się spierać?

- Ja ci nie ufam! - wykrzyknął. - Jeśli mam ci zaufać to udowodnij mi że się mylę! - dodał. Przestał się cofać.

-Mogę ci to udowodnić, powiedz mi tylko jak.

- Wymyśl coś. - mówi już spokojniej. Słyszysz jakieś głosy na lewo od ciebie.

Te głosy zaintrygowały mnie, byłem teraz skupiony by w razie czego zareagować bo mogło to być cokolwiek; jakiś Butterfree, stado Mighten które wyczóły łatwą zdobycz, a może po prostu team rocket o którym tyle mówi się w kanto. Jednocześnie myślałem jak udowodnić pokemonowi że może mi ufać nie ruszając się stąd.
-Szczerze to nie mam pomysłów..- przyznałem zasmucony.

Za Meowthem stało 6 Mightyen. Meowth odwrócił się.
- O nie. - wypowiedział przestraszony. Mightyeny się do was zbliżają.

-Nie wykonuj gwałtownych ruchów- szepnąłem do pokemona prostując się i zasłaniając Meowtha własnym ciałem. Jednocześnie już wyciągałem pokeballe. Sekundy się dłużyły, widziałem że mroczne pokemony szykują się do ataku. Wiedziałem że Deerling zdoła uciec, co ze mną, nie wiem. Wypuściłem go.
-Meowth wskakuj na Deerlinga, wtedy ty Deerling leć do CP!- Krzyknąłem sam już będąc gotowym na atak ze strony wilków, wypuściłem też Seedota.
-Seedot Harden i ładuj bide, jak będzie źle to synteza. Buizel atakuj wodną bronią!- Oczywiście moją wydrę też wypuściłem.

Gdy miałeś wypuścić pokemony, Mightyena stojący na czele wyskoczył na ciebie i wywalił cię, nim zdążyłeś wypuścić pokemony. Deerling jednak został wypuszczony. Bolała cię głowa. Już Mightyeny atakowały Meowtha... kiedy wszystko było ciemne. Budzisz się oparty o drzewo. Pokeballe leżały obok Meowtha który był kilka metrów dalej. Obok pilnował cię Mightyena.

-Jezu, jak zwykle przesypiam najciekawsze momenty filmu. Strasznie dobre te 3D, normalnie jakby ten pok stał obok, kto tak podkręcił klime że tu zimno i.. czemu jest tak mokro. Zaraz.. moment.. o żesz to nie film!- Oczywiście że nie, to właśnie ja siedziałem pod drzewem na wilgotnej ziemi, była jeśeń, chłodna pora dnia czyli wieczór, a ja byłem bez pomysłów, zaraz.. balle to już coś.. jakby tu odwrócić uwagę strażnika.. a może..
-Hej Mightena, ta do ciebie mówie, wyjaśnisz mi o co chodzi?- Zapytałem pokemona udając że groza sytuacji nie robi na mnie żadnego wrażenia.

On wystawił kły. Zbliżył się krok.

-Tylko bez łapo i zębo czynów, ja jedynie uprzejmie się pytam..- uciekłem wzrokiem w bok, a zrobiłem to tylko by nie patrzeć na śmiercionośne kły po których powoli spływała kropla śliny pokemona. Jedna myśl nie dawała mi spokoju, gdzie Deerling? Mój biedny pokemon, gdzie teraz jest i co się z nim dzieje. No, ale nie teraz o tym, teraz trzeba myśleć o teraz, a na te chwile to sytuacja jest nieciekawa..
-Wiesz.. jeśli nie umiesz mówić moim językiem to sądze że Meowth może przetłumaczyć mi o co chodzi..

On gdy tylko skończyłeś wywalił cię. Stoi obok i dalej wystawia kły. Chyba go wkurzyłeś. Dopiero teraz widzisz że Meowth jest nieprzytomny.

-Jeśli można cofam to Meowthie, o stary (tu cytat) zainwestuj w tik taki bo ci jedzie. Może byś ze mnie zszedł? To troche dziwne że tak na mnie leżysz..

On pyta o co ci chodzi. Przecież on stał obok. Meowth się powoli budzi. Deerling wyskakuje zza krzaków i walczy z dwoma innymi Mightyenami.

-O są nasi!- Mówiąc to żuciłem się do balli i jeśli tylko je złapałem wypuściłem pokemony licząc że zorientują się same o co chodzi.

Gdy tylko próbowałeś złapać balle to Mightyena rzucił w ciebie Deerlingiem i wykręciło cię w lewo. Mightyena-strażnik staje między tobą a ballami.

-Wiesz.. może się przesuniesz? Deerling, jeśli możesz to skop wilka, prosze, chyba że wilk się jednak odsunie żebym mógł wziąść co moje i sobie pujść?

Deerling wstał i wyskoczył na niego Mightyena który walnął Deerlingiem w drzewo swoim ciałem. Mightyena który blokuje cię przed ballami ugryzł ciebie w lewą rękę. Ranna ręka zaczyna lekko krwawić.

Uderzyłem tego co mnie ugryzł z całej siły sprawną ręką. Jeśli mnie trzyma nic nie robie, ale jeśli puścił to odrazu skacze do balli i wypuszczam pokemony.

On się wkurzył i ugryzł cię prosto w czoło. Ono też zaczyna krwawić. Po chwili Meowth zrozumiał co się dzieje i zaatakował Mightyene jednak oni cię nadal blokują. Deerling próbuje walczyć ale przegrywa.

-Musimy zgarnąć balle i się zmywać!- Powiedziałem. Wiedziałem że nie mam nic do stracenia próbowałem się przebić do balli.

Gdy spróbowałeś to inny Mightyena złapał cię Bitem za nogę i zaczął zabierać od balli. Meowth poleciał w krzaki i zniknął a Deerling został pokonany. Mightyeny cię otaczają.

-No wiecie co. Tacy silni jesteście, a jednego człowieczka musicie całą bandą, to po prostu czysta słabość i strach. Boicie się uczciwej walki, ot co.- Nie miałem najmniejszego pomysłu jak wyjść z tego kręgu.

Jeden z nich wyszedł przed a 4 innych odeszło pięć kroków. Piąty za to cię puścił i też odszedł pięć kroków. Ten na przeciw ciebie pokazał kły.

-No, w ostatniej chwili życia chce wam powiedzieć że tym zachowaniem zdobyliście mój szacunek.- Jak tylko wrogi pokemon się na mnie żuci odskakuje w bok i sypie mu piaskiem (czy tam błotem, liśćmi czyczymś co leży na podłożu) w oczy.