Miejsce - Kawiarnia

dawaj wyżyj się na mnie!

- Matt.. - powiedziała cicho.. - Uciekaj..

nie zostawię cie samej

- Nikt nie ucieknie.. - w oknie pojawił się Darkrai..

nie jestem tchórzem nie uciekam w takich momentach

- No proszę.. Proszę.. Rycerz na białym koniu się znalazł.. Szkoda tylko, że to wszystko na nic.. - Darkrai spojrzał na Lugie.. A ta po chwili złapała się z głowę - Przestań!! - krzyknęła.. Po chwili Darkrai znikł.. A Lugia się zaśmiała.. - Wszystko idzie po mojej myśli..

tak tak mówiłeś już o tym nie ględź tylko przechodź do interesów czego chcesz prócz jej śmierci?

- Długo by wymieniać.. - powiedział i podszedł do ciebie..

zrobię wszystko ale ją oszczędź

- Nic z tego.. - powiedział..

a czemu? co ci szkodzi?

- Możesz próbować.. Nie zmienię zdania..

ha ha bo sięboisz że dam radę?

- Ja mam się bać?! - powiedział z oburzeniem.. - Tego za wiele.. - wyjął sztylet..

a prosze rób se co chcesz
gastly (lugi) frillish yamask shupett pamiętacie co mówiła lugia
teraz jest ten moment w którym macie to zrobić

- Wynoście się stąd! - krzyczał.. Jednak ich liczebność przesądziła o wygranej.. Darkrai dał za wygraną - Ja jeszcze tu wrócę! - znikł.. Lugia wpadła w twoje objęcia.. Była nie przytomna..

uff dała mi dobrą radę...
położył lugię na łóżku i poszedł po luka
gastly pokaż się z lukiem już po problemie

Gastly przyszedł.. Luke dalej spał..

powrót gastly
wziął luka na ręce i zaniósł do pokoju
położył go obok lugii

Ocknęła się.. - Matt.. Wszystko dobrze?.. - zapytała zmęczonym głosem..

huh?
ze mną nic a ty...
dobrze sięczujesz?

- Głowa mnie strasznie boli..

przytulił ją
to może wina pokemonów

- Nie sądzę..

ja się chwilkę prześpię dobrze?