Podróż między miastami

Kirlia spróbowała ostatni raz.. Klapa.. Kompletna klapa..

Czekam aż hothot zrobi sobię przerwe w śpiewaniu, gdy już skończyła spytałem.
-Hothot, wiesz co oznacza ten znak?- wskazałem strzałke i shymin, w moich oczach widać było zaiekawienie..

- Kirlia wracaj. - krzyknąłem.

-Sprawdzimy? Możemy pójść w kierunku w który wskazuje ta strzałka, co ty na to?

- Odpocznij chwile. - poklepałem ją. - Potem poszukamy pokemonów.

-Więc chodzmy, możesz na mnie usiąsc jesli chcesz.. -przyjrzałem się strzałce ponownie i ruszyłem w kierunku ktory wskazywała, co chwilę oglądam się za siebie by sprawdzic czy hothot nadąża i rozglądam się w koło by nie przegapic tego co wskazywała strzałka, lub.. kolejnej wskazowki.

Uno
Kirlia usiadła na ziemi... Była na prawdę zmęczona..

Filip
Hoothoot usiadła ci na głowie.. Był tam wydrapany Shymin.. Może to coś znaczy? Gdy zacząłeś się zbliżać do miejsca jakie wskazywała strzałka ujrzałeś łąkę z masą pokemonów trawiastych. Był mały problem.. Na straży stali Virizion i podniebna forma Shymina... Nie będzie miło..

Pierwsza mysl po ujrzeniu tylu trawiastych pokow to wielkie WoW. Wypusciłem Grotle.
-Może mnie łagodniej potraktują..- podeszłem waz z grotle i hoothoot do strażnikow.
-Witajcie, jestem trenerem pokemonow i szukam chętnych pokemonow ktore chciały by do mnie dołączyc, czy wpuscicie mnie, lub przynajmniej mojego grotla by popytac pokemony czy nie szukają trenera? Przyznam że typ trawiasty, choc stawiam wszystkie pokemony na rowni, zawsze był moim ulubionym typem pokemonow, to też bardzo zależy mi na nowym trawiastym stworku, tu jest ich tyle że jakis szukający trenera mogłby znalezc się na pewno..- z nadzieją czekałem na odpowiedz legendarnych strażnikow.

Virizion "wyciągnął" swój miecz.. A Shymin wzbił się w powietrze.. Widok pokemona trawiastego nie był może dla nich czymś okropnym.. Ale widok pokemona latającego! Jakim byłą Hoothoot.. To już łamanie wszelkich reguł.. Trawiasty pokemon machnął mieczem tuż przed twoim nosem.. A Shymin obserwował czy Hoothoot nie chce czegoś im zrobić.. Pokemony te nie ufały ludziom.. Ledwo jednego przepędzili.. (Una) to drugi się napatoczył..

Odruchowo postąpiłem krok do tyłu widząc miecz.
-Spokojnie Hoothoot jest spokojna, zresztą ja i ona nie musimy wchodzic, ale Grotle chyba wpusciecie, co? On tylko popyta, mope znajdzie jakichs nowych kumpli, a ja spokojnie poczekam na niego tu, hoothoot z tego co pamiętam nie zna nawet jeszcze powietrznych atakow..- spojrzałem na verizona spojrzeniem pełnym skruchy i prosby

- Masz, zjedz muffina i odpocznij. - dałem jej jednego do zjedzenia.

Filip
Virizion nie będzie tu wpuszczał, żadnego człowieka.. Ani pokemona, należącego do człowieka. Dawniej ludzie i ich pokemony zniszczyli to miejsce.. A co do Hoothoot.. Nie wierzy w ani jedno słowo.. Pokemon latający to pokemon latający!

Uno
Kirlia z miłą chęcią zjadła Muffinke... Czuła się o wiele lepiej..

- Wracaj do balla i odpocznij, poszukam pokemonów razem z Quilavą. - wycofałem Kirlię, wypuściłem Quilavę i poszedłem poszukać z nim pokemonów..

- Rozumiem że możecie mi nie ufac, to prawda że niestety są ludzie ktorzy wobec reszty swiata są bezwzględni.. ale ja nie jestem jednym z tych ludzi! Proszę dajcie mi szansę, jak mogłbym wam udowodnic że jestem dobry? Zdobyc wasze zaufanie.

Uno
Na razie nic..

Filip
Oni nigdy nie zaufają ludziom.. Shymin posłał przed twoje nogi Kulę Energii..

Zasłoniłem hoothoot rękoma gdyż myslałęm że kula trafi w nas.
-Ale nie wszyscy ludzie są zli, wy jestescie legendarnymi pokemonami, powiiniscie dawac przykład, a każdy zasługuje na drugą sznasę, zwłaszcza że to nie wszyscy ludzie zniszczyli to miejsce lecz konkretne osoby, to tak jakbym nazwał wszystkie pokemony normalne złodziejami, bo spotkałem jednego, to niesprawiedliwe w odniesieniu do gatunku! Powinniscie się za siebie wstydzic.- piwiedziawszy te słowa odwrociłem się na pięcie i nie czekając na ich reakcję ruszyłem zdecydowanym krokiem skąd przyszedłem.
-Choc Grotle- dorzuciłem jeszcze najmilej jak w tamtej chwili umiałem, w koncu nie mam prawa wyżywac się na moich pokemonach, ani zresztą na nikim innym..

Legendarna dwójka patrzyła długo w twoją stronę pilnując czy aby nie wrócisz tu inną drogą.. Virizion "schował" swój miecz... A Shymin szybował obok niego.. Virizion znikł w głębi łąki.. Podczas gdy Shymin poszybował w twoją stronę.. Razem z zachodzącym słońcem.. On zmienił swą formę na formę lądową.

Nawet nie widziałem pokemona wdzięcznosci szybującego w moją stronę, gdy łąkę przysłoniły już drzewa wypusciłem meowtha i dewotta.
-Hej wam, czy chcielibyscie dokonczyc treningi atakow jakich się ostatnio uczyliscie, to jest ty kocie, slash, cięcie, pamiątasz tak? Musisz uderzyc raz, bardzo bardzo mocnow w drzewo swymi mocnymi pazurami. Ty dewott cięcie furi, z kolei ty uderzasz wielokrotne też pazurami, jednak nie musisz wkładac w to aż tyle siły, jednak nie masz tego robic "na odwal",meowth zresztą to samo, już prawie opanowaliscie te ataki, przyłużcie się a wam wyjdzie. Wiem to, wierze że mnie nie zawiedziecie.

Shymin spadł ci prosto na głowę w swojej ziemnej formie... Miał i Dewott patrzyli na to zamiast trenować.. Co ten maluch mógł od ciebie chcieć?

Zdiąłem pokemona z głowy i postawiłem na ziemi.
-Tak.. czego twa legendarna jestestwosc pragnie odemnie człowieka ktoremu przecież nigdy nie zaufasz? Może chcesz się poprawic i tym razem trafic tą kulą, hm? - Z początku mowiłem oschle, potem zas łagodnie przechodziłem w sarkazm, tak pe całe ostatnie pytanie było sarkastyczne.
-No, ale pytam poważnie, dlaczego za mną poleciałes?- W między czasie przypomniałem sobie o hoothoot siedzącej na mojej głowie i zdjąłem ją z niej.
- Nic ci nie jest? -spytałem sowki.