Miasto Safrania (Saffron City)

Poczułaś jak jego serce przekręca się wokół własnej osi, a ty poczułaś satysfakcję. Błękitne oczy ostatni raz spojrzały w twoje, a potem zamknęły się na wieki...Jednak gdy już byłaś pewna, że wszystko poszło po twojej myśli i już miałaś wstawać, wtedy Stefan kurczowo złapał cię za rękę.

- Co do diaska?!

Po chwili niebieskie oczy...otworzyły się. Spojrzały na ciebie z troską i głębokim żalem.
- Dlaczego Lugio....dlaczego mnie zabiłaś?! - mówiąc to wstał i złapał się za głowę.

Była w niezłym szoku.. Po chwili otrząsnęła się..
- Przepraszam.. Widok krwi tak na mnie działa...

- To nie tłumaczy twojego czynu...a ja cię chroniłem i...ja cię nadal kocha,/ - powiedziałam łapiąc cię za głowę i przyciskając cię do ściany.
- Kocham cię, ponieważ i ja jestem inny. Kocham cię, choć to zakazana miłość. Kocham cię, choć ty masz Matta. Ale...ja cię kocham!. - powiedział pełnym uczucia głosem i pozostawił ciebie zaszokowaną, a on sam podniósł krzesło i na nim usiadł.

- Na prawde cie przepraszam... - tylko tyle byla w stanie powiedziec...

- Teraz musisz coś wiedzieć. I weź to na poważnie. Jestem twoim aniołem stróżem. - powiedział to śmiertelnie poważnym tonem, chociaż ty w pierwszej chwili miałaś ochotę parsknąć śmiechem. Jednak gdy spojrzałaś w te jego oczy...

- Aniolem strozem?! - Lugia nie za bardzo wiedziala co o tym sadzic... - Ja zawet w bog nie wierze... Predzej pasowal by demon stroz...

- A widzisz. Czasem i niespodzianki się zdarzają. - powiedział trochę sarkastycznym tonem

- Po tym co zrobilam to ja nawet na kulawego kota aniola nie zasluguje....

- Dlatego też pozwolili mi się tobą zaopiekować w świecie...widocznym. Rozumiesz o co mi chodzi?

- Nie za bardzo..

- Ekm...zawsze byłem przy tobie w formie ducha, którego nigdy nie mogłaś dostrzec. Gdy Ci z góry podjęli decyzję, że muszą użyć wobec ciebie bardziej radykalne środki zesłali mnie na świat widzialny dla ciebie. I wszystko poszłoby dobrze, gdybym coś do ciebie nie poczuł...- powiedział i wstał z krzesła.

- Teraz rozumiem... - powiedziala - Troche. To dziwne... Zeby. To aniol zakochal sie w zlyklej smiertelniczce... Ci gory na pewno nie beda zadowoleni...

- Ekm...Oni już to wiedzą. Oni wiedzą wszystko. - zrobił krótką przerwę.
- Jednak my musimy uciekać, zaraz bedą kolejni agenci FBI

- Szczerze mam ich w nosie... - powiedziala... - Ale nie chce mi sie teraz z nikim urzerac.. Wiec lepiej uciekac... To fakt...

- To gdzie teraz chcesz iść? Tutaj mieliśmy być bezpieczni, a i tak nas znaleźli...

- Gdzie kolwiek nie pojdziemy znajda nas... - powiedziala.. - To na pewno nie sa normalni agenci FBI.. Jedyny ratunek to wiara w to ze w mrocznym miescie nas nie znajda...

- Nie, tam nie możemy iść. Anioły..anioły nie mają tam wstępu, więc nie będę mógł cię chronić. Nie ma takiej możliwości abym tam cię puścił.

- A do Lavandii anioły mogą wchodzić?... - spytała..

- Pewnie. - odpowiedział. I udał się po swój plecak. Po chwili oboje byliście gotowi do podróży.

- Czekaj.. Gdzieś tu był komputer do wymiany pokemonów.. - powiedziała - Chciała bym wymienić kilka.. Mimo tego uciekania jednak chciała bym móc jakoś pokemony wytrenować..

- Ekm...dobra. Biegnij. Poczekam tutaj.

- Dzięki.. - powiedziała i pobiegła poszukać komputera do wymiany pokemonów.. Gdy już udało jej się go znaleźć wymieniła wszystkie swoje pokemony prócz Weavile na Goletta, Gastlyego, Charmandera, Riolu i Treecko.. (wymienię)

- Lugia! - krzyknął szukając ciebie, a gdy do ciebie dobiegł złapał cię za rękę i zaczął biec przed siebie.
- Musimy uciekać...nadchodzą.