Miasto Wertania (Viridian City)

Co?! Heracross atakuj ich horn attack, Floatzel ty focus blast Floatzel (samica) attract, Lairon hedbaut a ty Deino draco meteor!
Szukamy ich

Oni są w jakiejś grocie.

Idę tam i powtarzam pokemonom jakich ataków mają używać

Oni trafiają w lustra i zostają ogłuszeni. - Jak myślisz, ile nam dadzą kasy za tego Riolu? - spytały cię Kecleony.

(Jak ogluszyć bliskim atakiem horn attack albo ogluszyć attract?)
Nie jestem od wyceniania ale rzadki, podajcie mi go to wycenie

Zawracam poki do balli

(Bo się ogłuszyli? xD)
Riolu jest blokowany ich językami.

(Ale jak horn attack mógl być ogluszony lustrem?)
Rzucam w Kelceony ballami i próbuję zawrócić Riolu

riolu zawrócony kalceony uciekły

Zawracam wszystkich do balli i idę do cp

(uciekły z pokami sorry mało dokładnie)
Riolu sie dziwi że zostawiasz kolegów

Po paru godzinach bezkresnej tułaczki, dotarłam wreszcie do celu. Miasto Wertania- to stąd właśnie miałam rozpocząć swoją podróż po Kanto. Stojąc przed ścieżką prowadzącą do centrum, westchnęłam głęboko, nabierając nowych sił na dalszą podróż, a trzymaną wcześniej na rękach Nyoro, postawiłam na dróżce, aby i ona mogła rozprostować kości. Powolnym krokiem skierowałam się ku pierwszym domkom, spoglądając co i raz na mą przyjaciółkę. Z pewnością obie byłyśmy ciekawe, co też zgotuje dla nas los...

(Nie jestem od wyceniania ale rzadki, podajcie mi go to wycenie Zawracam poki do balli miałem literówkę w poki do balla miało być)
Przecież one są w ballach

(Chwila to poprawiam błąd Justy)
Jesteś w CP z innymi pokemonami.

Leczę pokemony

Mike
Pokemony wyleczone

Wybieram pokemony i pytam się Lairon i Deino o ewolucję i Riolu czy mnie już lubi, wiem że to trudna decyzja ale mieliście trochę czasu

Oni byli przejęci kradzieżą Riolu.

Oni myślą dalej.

Oni potrzebują czasu

Alois
Byłyście bardzo wyczerpane waszą podróżą, a dookoła było sporo ławek. Widoczne były 3 ławki. Na 1 siedziała staruszka karmiąca pidove, a na 2 ubrany na czarno mężczyzna w ciemnych okularach, zaś na 3 był chłopczyk grający w łapki z małą cleffą. Byłaś tak wyczerpana, że musiałaś się zdeycodwać przysiąść do kogoś.

Mike
Floatzely mają dziś zamiar troche sie ze sobą pobawić. Chcą pobyć same, ale twój Heracorss za nimi łazi. Floatzele usiluja go sklonic do treningu, a same sie bawic by mialy go z glowy, zaś ten ciągle sie ich uczepia.

Mimo iż bardzo chciałam iść dalej, moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Zresztą nie zdziwiło mnie to, w końcu od dawna nie zatrzymywałyśmy się na dłuższy odpoczynek. Bez chwili zawahania zdecydowałam się usiąść na jednej z pobliskich ławek. Tylko na której? Gdy dostrzegłam faceta ubranego na czarno, natychmiast skreśliłam go z listy "miłych towarzyszy"- o ile taka lista w ogóle istniała. Przez chwilkę zastanawiałam się nad starszą panią i chłopcem, lecz w końcu zdecydowałam przysiąść się do chłopaka. Nie chciałam wystraszyć niewielkich Pidovów i zasmucić staruszkę, więc ominęłam stadko ptaszków i mężczyznę w czerni szerokim łukiem. Następnie podeszłam do trzeciej ławki.
- Siemka, jestem Emily, a to moja Poliwag!- przywitałam się z chłopczykiem i wskazałam na towarzyszkę. Pomimo okropnego zmęczenia starałam się wytworzyć coś, na kształt uśmiechu.- Mogłabym się do Ciebie przysiąść?