Dosko podążał kamienną ścieżką pomiędzy drzewami i krzakami, które były tak umiejętnie przycięte, że jednocześnie sprawiały wrażenie zadbanych oraz dzikich. Ścieżka nie była wyłożona brukiem, a zwykłymi głazami w różnych kolorach, była nieco nierówna, ale świetnie komponowała się z otoczeniem. Dosko miał wrażenie że spaceruje po lesie. W rzeczywistości była to wielka szklana kopuła, a w niej ogród i ponoć arena... nad głową trenera sypał śnieg, ale szyba skutecznie zatrzymywała go, raz na jakiś czas spory poke ptak zdmuchiwał biały pył z kopuły uniemożliwiając jej całkowite przykrycie. W końcu Dosko dotarł do areny, była to dość spora łąka w samym środku kopuły, co dało się poznać z sufitu, położonego zresztą całkiem wysoko. Drewa dookoła rozpościerały korony nad areną, tak że tylko wąski pasek na środku prześwitywał dostatecznie by ukazać sufit. Z boku tego pola bitwy stała młoda dziewczyna, a po przeciwnej stronie względem tej gdzie stał Dosko stała ta z którą miał walczyć- Gardenia.
-Za chwilę rozpocznie się walka cztery na cztery pokemony. Każda ze stron może użyć czterech pokemonów i zmieniać je w dowolnym momencie, a bitwa kończy się gdy wszystkie pokemony jednej ze stron będą niezdolne do walki. Na przeciw siebie stanął Gardenia, liderka trawiastych pokemonów pochodząca z Sinnoh i Dosko, trener z Kanto! Pierwszy pokemona wybiera wyzywający pochodzący z Kanto, czyli Dosko! Walka start!- krzyknęła nieznana ci dziewczyna, najwyraźniej będzie sędziować.