Przed samym pisaniem:
Ostatecznie zdecydowałem się napisać te książkę dalej. Zapewne nie będzie dobra ale trudno. Trzeba to wreszcie dokończyć: PS. Postaram się wykorzystać ,,lepsze'' doświadczenie. (które i tak mi chyba nie wzrosło)
PS nr.2. Życzę także miłego czytania.
Książka powraca
Co do samej książki:
Rozdział 7
,,Trening''
Była godzina 22:00. Pobliski las był pusty. Pokemony poszły spać. Jednak ktoś tu był: Dwie postacie, wyglądające na trenerów, były widoczne przez świecący księżyć, który widniał na bezchmurnym niebie.
- No dobra, rozumiem że mamy trenować no ale dlaczego przybyliśmy tu w nocy? - powiedział z irytacją głos dojrzały jak na swój wiek. W końcu zaświeciła się latarka. Latarka oświetliła twarz jego kolegi. Był to 10-letni trener pokemonów o brązowych oczach. Jego włosy były silnie rozczochrane, a czoło zdobiła zielona opaska. Jego cera była bardzo jasna, co było widać mimo światła rzucanego przez latarkę.
- Chcesz wiedzieć? - zapytał zdziwiony zachowaniem kolegi drugi trener. - Słuchaj, Ashley: Brand nauczył swojego Totodile Water Guna. Czas żebyśmy nauczyli swoje pokemony ataków. - odpowiedział na pytanie drugi trener.
- No dobra Leo. - zrozumiał Ashley i zapalił latarkę oświetlając jego kolegę, Leo, człowieka wysokiego na 165 centymetrów co oznaczało że mimo 10 lat był nawet wysoki. Po za tym jego oczy miały zielono-ciemną tęczówkę co widać na jego oczach. Jego włosy były farbowane na niebiesko, jednak tego nie widać z winy zielonej czapki z daszkiem na głowie. Ashley wypuścił swoją trawiastą Chikoritę. Leo za to swojego Cyndaquila.
- No to czas na naukę. - powiedział Ashley, jakby to było coś trudnego z lekkim uśmiechem. Pokemony nie rozumiały tego uśmiechu. To samo Leo ale to ukrywał.
- Faktycznie, proste ataki mamy do nauki, a ty tu gadasz jakby to było coś trudnego. - odparł tak po prostu Leo i się uśmiał.
- Dobra, dajmy se spokój. Chikorita, czas nauczyć cię ruchu pod nazwą Razor Leaf. - rozpoczął trening Ashley. - Polega on na stworzeniu liści i wystrzeleniu ich w przeciwnika. - podał działanie ataku. Leo lekko oddalił się od ich treningu, a razem z nim Cyndaquil.
- Cyndaquil, ja chciałbym nauczyć cię Smokescreen. - wypowiedział Leo. - To stworzenia tego będzie wymagane utworzenie dymu, który utrudni celowanie przeciwnika. - wytłumaczył.
Cyndaquil okazał się świetnym ,,uczniem'' i już po chwili bez tłumaczenia jak stworzyć w sobie ten dym, Cyndaquil go stworzył. Bardzo malutko, ale troszkę. Leo się zdziwił. Chikorita Ashleya nie radziła już sobie tak dobrze. Można powiedzieć że Chikorita była słabym uczącym się. Gdy próbowała stworzyć liście to coś ją rozpraszało. Ashley podejrzewał wiatr, który trochę wiał. Chikoricie trochę zajmowało formowanie liścia, a gdy już kończyła to szum wiatru powodował dekocentrację. Leo podszedł do Ashleya.
- Problemy z nauką? - zapytał.
- Tak. - odpowiedział smutno Ashley.
- To czemu nie wykorzysta liścia na głowie? - spytał trochę rozśmieszonym tonem Leo i wrócił do Cyndaquila który prawie skończył naukę Smokescreen. Ashley puknął się w głowę.
- Jak ten Cyndaquil tak szybko się uczy? - zapytał się w myślach. To była dla niego ciężka zagadka. Dla Leo także.
- No dobra, Chikorita, spróbuj pomóc sobie liściem na swojej główce. - powiedział za radą Leo Ashley. Co miał do stracenia. Chikorita spróbowała. Nauka ataku była dla niej ważniejsza nawet od szumu wiatru. Wreszcie uformowała ostre liście które spadły. Widocznie nie umiała ich wystrzelić. Cyndaquil po chwili użył prawdziwego Smokescreen.
- Bardzo dobrze, Cyndaquil. - powiedział zmęczonym tonem Leo i Cyndaquil zmienił się w czerwoną smugę która weszła do pokeballa. Leo ziewnął i wrócił do Ashleya.
- Jak idzie? - zapytał go zmęczony.
- O wiele lepiej, dzięki twojej radzie. - odpowiedział Ashley, który w ogóle się nie zmęczył.
- To ja idę. - odparł Leo i ziewając poszedł w drogę powrotną do Centrum Pokemon. Po chwili Chikorita Ashleya wystrzeliła liście które były w dodatku ostre.
- Mogą być. - powiedział spokojny Ashley i schował Chikoritę do balla. Także wrócił do Poke-Centrum. Jedyne dwie osoby na parterze to siostra Joy która stała za ladą trochę zmęczona i Brand który siedział przy jednym z stołów i czytał gazetę.
- Ten turniej jest ,,sławny''. - można było usłyszeć głos Branda który jakby był skierowany do Ashleya, w rzeczywistości był wypowiedziany do samego siebie.
- Może jeszcze piszą o nas? - zapytał Ashley patrząc w stronę Branda wzrokiem jakby chciał przeniknąć przez gazetę i ujrzeć Branda.
- Skąd wiedziałeś? - zapytał Brand opuszczając gazetę. Można było dojrzeć nietypowe, czerwone oczy, które raczej nie były jego prawdziwymi. Jego włosy były schludnie uczesane, o barwie kruczoczarnej.
- Mówiłem żebyś wziął ten lek na sen. - powiedział Ashley widząc oczy Branda i poszedł do swojego pokoju. Brand odłożył gazetę, wstał i ruszył na piętro, też do swojego pokojku. Było tu bardzo mało miejsca. Ściany były pomalowane na biało, sufit także. Podłoga była zrobiona z bardzo solidnych desek. Był tu żółty żyrandol, małe łóżko z czerwonym prześcieradłem i biurko gdzie leżał pokeball z Totodilem i drugi z Mareepem. Na biurku leżał też lek na sen, którego napił się Brand i poszedł spać.
CDN
(W razie błędów proszę napisać. PS. Wiem, powtórzenia. Proszę mi o tym nie pisać. Na razie nic z tym nie poradzę)