Podróż między miastami

Lugia
Spokojnie szłyście i nic się nie działo...

---------
Wiedziałem że ten pokemon nie będzie do mnie pozytywnie nastawiony... Rzuciłem do niego z daleka ballem...

Idę w góry co raz to spoglądając na mapę (xD)

-Eh.. - idzie trochę smutna.. Poochyena patrzy się na nią i zastanawia dlaczego jest smutna. - Chciała bym żebyś był jak Mightyena.. - powiedziała do niego. - Zawsze gotowy mnie bronić.. Pomóc.. - ciągnęła smutno.. - Ale to nie twoja wina... Tylko moja.. Po prostu nie nadaje sie na twoją trenerkę.. - Poochyena poczuł sie smutno.. Zaczął świecić.. - Poochyena?..

--------------

Pokemon uciekł ale w pokeballu coś było...

Lugia
Poochyena zastanowił się nad tym co robił i nagle zgasł... Pomyślał że on ma cię zjeść i zaczął ci gryźć nogę...

Shuzo
Gdy doszedłeś do gór zobaczyłeś jakieś drzwi...

---------
Sprawdziłem co to...

Wchodzę przez nie zupełnie jak przez bramę od innego świata i patrzę co jest za nimi może ten złodziejaszek?

-Hehe.. - nie przejmowała się bólem.. I pogłaskała Poochyene po głowie - Kiedyś będziesz pięknym Mightyeną.. I na pewno mnie nie zjesz.. I tak jestem nie smaczna.. Hehe.. - dobra chodźmy już.. - pogłaskała jeszcze raz Poochyene po głowie i próbowała odczepić go od swojej nogi..

------------------------

W pokeballu był -

Wreszcie ci się udało... Poochyena była smutna że nie ewoluowała... Rozpłakała się... Lecz chyba jeszcze nie jest gotowa na ewolucję...

Shuzo
Był tam ten złodziej...

----------
Cieszyłem się że go złapałem i pojechałem na Ponycie w stronę Oranii.

Machop szybko atakuj karate chop!

-Nie płacz.. - powiedziała miłym głosem.. - Zobaczysz.. Będziesz najsilniejszym pokemonem. Bez ewolucji lub z ewolucją.. A teraz nie płacz... - wzięła Poochyene na ręce.. - Cii... Nie płacz.. - szła w stronę reszty pokemonów..

-----------------------

Jedziesz w stronę oranii...

Shuzo
Złodziej został szybko powalony na ziemię...

Lugia
Poochyena się uspokoiła a Weavile akurat usłyszał to (byłaś akurat blisko nich) się zdenerwował...

-------
Jadę dalej w stronę Oranii...

Biorę go i obezwładniam po czym udaje się do tamtego budynku...

Szybko dotarłeś do Marmorii...

Ponyta się zmęczyła

Dalej wracałem na piechotę a Ponytę przywołałem do balla.

Nagle poczułeś że coś cię obserwuję.

Szedłem dalej bo chciałem już dojść do miasta...

A to dziwne uczucie dalej ci towarzyszyło... dotarłeś do miasta.

- Już mam Butterfree.. - poszedł dalej, omijając Caterpie.

Nie było tam nic oprócz Caterpie...

Wypuściłem Cyndaquila.
- Wyczuwasz tu jakieś pokemony ? - spytał go.

Cyndaquil miał zatkany nos i nic nie czuł...

- Trudno..powrót. - wycofałem go i dalej szukałem.

Znalazłeś kolejne Caterpie...

- Butterfree idź. - wypuścił go.
- Pogadaj z nimi czy gdzieś są jakieś pokemony..

Dowiedziałeś się że tu są tylko Caterpie, Metapody i Butterfee...